Z notatnika marudy
Nie ważne, w jaką partię się wierzy, nie ważne na kogo się głosuje, na każdego kierowcę zawsze pada konieczność zmiany kierunku i wykonania manewru w prawo albo w lewo.
Nie ważne, czy ktoś pomstuje na ekoterrorystów, czy wierzy, że wiatraki uratują nam klimat, to nikt nie lubi smrodu spalin. Oczywistością jest, że ruszający z miejsca samochód produkuje najwięcej dymu i smrodu, a jeśli ktoś ma wątpliwości, to niech sobie stanie na ulicy i popatrzy, a nawet i powącha.
W naszej dzielnicy walczy się ze skrętami w lewo, a skręt w prawo wcale nie jest ułatwiany.
Skutek jest taki, że przypadkowe społeczeństwo międląc obelgi pod adresem miejskich decydentów, stara się balansować pomiędzy możliwym mandatem a zdrowym rozsądkiem.
Na przykład ulica Warneńska: kiedyś naprzeciwko wyjazdu na ulice Rakoczego było malutkie rondko, które rozwiązywało problem wyjazdu w lewo. Przy okazji budowy torów tramwajowych zlikwidowano ten luksus. W zamian za to należy najpierw pojechac w prawo, zwykle stanąć na światłach przed rondem na Jaśkowej Dolinie, objechać to rondo, stanąć na następnych światłach i ruszyć do przodu mając możliwość zatrzymania się na światłach, na których zaczęto operację. Ile niepotrzebnie spalono paliwa? Ile wyemitowano obiektywnego smrodu z ruszającego samochodu? I to w miejscach, w którym tego samochodu w ogóle nie powinno być (rondo) lub powinien dawno z niego odjechać (skrzyżowanie właściwe).
Skręt w prawo: zielone światło pali się przez kilka sekund, potem włącza się czerwone, mimo, że ruch samochodów na Rakoczego jest zatrzymany, bo piesi mają zielone. Zielona strzałka włącza się dopiero, kiedy ulicą Rakoczego ruszy fala samochodów i wtedy zwykle praktycznie nie ma możliwości z niej skorzystać.
Dlaczego nie wcześniej, kiedy te samochody stoją? Bo gdański Zarząd Dróg i Zieleni wie lepiej. Już kiedyś od nich dostałam pismo na temat zielonej strzałki na tym wyjeździe, typu „w trosce o bezpieczeństwo bla…, bla…, bla… my mamy rację + władzę i niczego nie będziemy zmieniać”.
Tak samo jest dla osób wyjeżdżających z Przychodni Morena: mimo istnienia normalnego skrzyżowania i działającej sygnalizacji świetlnej, kierowca nie może pojechać ani prosto, ani w lewo, bo ktoś postawił nakaz skretu w prawo. Czyli znów dodatkowa rundka, dodatkowe światła, zmarnowane paliwo i wypuszczone dodatkowe spaliny.
Co jeszcze? Wyjazd w lewo z ulicy Marusarzówny jest jeszcze paskudniejszy, bo, jak ma się pecha, to mogą być cztery sygnalizatory, które mogą akurat mieć włączone czerwone. Zjawisko czerwonej fali na ulicy Bulońskiej jest znane chyba wszystkim przejeżdząjącym kierowcom.
Do małego kościoła na rogu Myśliwskiej i Bulońskiej oficjalnie można dojechać samochodem tylko od strony Jasienia. Wjazd z dołu, od strony ulicy Myśliwskiej jest po prostu zablokowany ciągłą linią. Dlaczego? A, bo ktoś tak postanowił wymalować. Jaka jest rzeczywistość? Każdy sobie umie wyobrazić.
I tak dalej… W innych dzielnicach pewnie też się nazbierałoby dużo takich kwiatków.
Czy Zarząd Dróg i Zieleni może zechciałby się publicznie ustosunkować do sprawy?
Basia
0 komentarzy