Dzień jak co dzień – nie chce się wstawać, ale obowiązek szkolny chrząka znacząco z tyłu głowy. Za oknem ponuro… no jak mogłoby być inaczej. Liczyć na dobrą pogodę, to jak zakładać wygraną w totolotka. Za każdym razem mam wrażenie, że pogoda w szkolne poranki jest najzwyczajniej gorsza od tej w soboty czy niedziele. Prawdopodobnie jest to spowodowane tym, że świat chce mi coś przekazać:

ŚWIAT: „Nie idź do szkoły… nie warto… zostań w domu”.
JA: „Aha…”.

Chciałbym, żeby było to prawdziwe. Jednak z logicznego punktu widzenia wyimaginowane dialogi z rzeczywistością to skutek wczesnej pory, o której się budzę. Po kilku minutach przygotowań i jak zwykle bez śniadania, wsiadłem do mojej karocy z woźnicą. Po co komu limuzyna lub luksusowe auto? To wcale niemałe cacko potrafi kosztować ponad milion złotych.

Gdy dotarłem na przystań Dobrowolskiego 01, znajdującą się na Wzgórzu Morenowym, zimny wiatr otulił mnie czule. Odpowiedziałem gęsią skórką. Od razu dostrzegłem bramę Mordoru, jak i ścieżki do niej wiodące. Na początku rzeka paskowa – deszcz w połączeniu z benzyną spowodował, że po bokach ulicy płynęła tęczowa ciecz, tworząca hipnotyzujące, a zarazem ciekawe wzory, zapewne bez znaczenia.

Po kilku krokach (jak długo można wlec po ziemi mokre nogawki?) nadszedł czas na zagajnik goblinów. Z pozoru zaciszny, lecz w jego głębokich krzakach i zaroślach różne bestie czyhają. Niespodziewany szelest przyprawił mnie o atak serca. Rozejrzałem się – goblinów brak. Jedynym śladem ich obecności stały się resztki obozowiska. Porzucone jakby w pośpiechu przed czymś groźnym. W encyklopedii o fantastycznych potworach gobliny są opisywane jako koneserzy trunków. Zazwyczaj są niegroźne, ale potrafią niejednemu podróżnikowi uprzykrzyć życie. W tajemniczych zapiskach gobliny są uznawane za nosicieli „antycznej” wiedzy, jednak dzielą się nią z nielicznymi – wybranymi przez siebie osobami.

Po drugiej stronie rozciągało się cmentarzysko mechanicznych bestii. Ogrodzone żelazną kratą, zardzewiałe potwory wyczekują na swoich jeźdźców, pogrążone w głębokim śnie, z którego mogą się już nigdy nie wybudzić.

Przede mną ostatnia prosta, a ja powoli się wybudzam.

O co naprawdę proszę?

Żeby dziś nie pękła znów rura, wystarczy mi eksplozji niepotrzebnych emocji. W końcu nikt nie życzy sobie uczenia się w oparach absurdu.

Autor: Wojciech Wronowski


0 komentarzy

Dodaj komentarz

Symbol zastępczy awatara

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

© 2025 Dom Sąsiedzki Piecki-Migowo
Polityka prywatności