Często do głowy wpajano mi tę samą śpiewkę – ,,liceum to już nie żarty, tam traktują was jak dorosłych’’ – nigdy nie słyszałam gorszej ściemy. Skąd ten sceptycyzm? Otóż, żadni z licealistów dorośli, a co najwyżej dorośli w pieluchach.
Nie wyobrażam sobie pomyśleć o poważnym, dajmy na to biznesmenie w garniturze, wyprasowanej, białej koszuli i idealnie zawiązanym krawacie, pytającym swojego menadżera o to, czy może pójść do toalety. Nie wyobrażam sobie tego, bo decyzja o własnej fizjologii to nie decyzja dorosła, a decyzja związana z podstawowym funkcjonowaniem ludzkiego organizmu. Dorosły człowiek nie musi podnosić ręki i zdawać się na łaskę belfra, by – kolokwialnie mówiąc – się odlać.
Trudzę się i trudzę, żeby w końcu pojąć jak mam nauczyć się podejmowania decyzji godnych dojrzałego człowieka, skoro nie mam możliwości podejmowania decyzji godnych pięciolatka, oczywiście bez urazy dla przyszłego pokolenia młodych intelektualistów. Zawsze gdy wspominam o tym, jak absurdalna jest zasada pytania się o wyjście do toalety słyszę głos opozycji mówiący, że w końcu młodzież może nadużywać przywileju liberalizacji praw łazienkowych, na co odpowiadam – i co z tego?
To właśnie kluczowy element dorastania, czyli zrozumienie konsekwencji, które przynoszą własne decyzje. Gdy zdecyduję się wyjść podczas omawiania trudnego zagadnienia to wina będzie moja, otóż sama zdecydowałam się wyprzeć logicznego myślenia i zamiast poczekać, aż nauczycielka skończy mówić, oddałam się pokusie toaletowej rozkoszy. Analogicznie, gdy biznesmen wyjdzie z poważnej prezentacji to on będzie ponosił konsekwencje swojego występku.
Decyzyjność to kluczowa część dojrzałości, a podejmowanie trafnych decyzji to w pewnym sensie esencja dorosłości – łatwo jest powiedzieć młodym ludziom, że mają wyjść z pieluch, jednak o wiele trudniej jest pozwolić im je faktycznie ściągnąć. Co prawda pielucha jest lepsza, niż wypróżnianie się w czyste ubrania, jednak to jedynie pozór wyboru – taki pozór wyboru mamy również my. Niby zapytać można i raczej nauczyciel pozwoli, jednak nadal musimy oddać sprawę naszych potrzeb fizjologicznych w ręce innego człowieka.
Pozostawanie niewolnikami tradycji nigdy nie wychodziło ludzkości na dobre. Tradycja to zawsze jakaś niewidzialna bariera, której nikt nie kwestionuje, ale każdy ją akceptuje – takie „kto wie, ten wie”. Czemu mamy podążać za tradycją i ją kultywować? Bo jest tradycją, a czemu tradycja jest taka, a nie inna? Bo jest. To jedyne wytłumaczenie, dla którego starożytny obrządek pytania się o prawa sedesowe to szkolne status quo, od którego nie chcemy odstąpić, otóż chyba żaden logicznie myślący człowiek nie powie mi, że moje potrzeby fizjologiczne to ujma względem nauczycielskiego majestatu. Jeśli już, to tytułowe ,,pytanie o sikanie’’ to ujma względem majestatu uczniowskiego.
Choć, jeśli nie planujemy odstąpić od toaletowego impasu, proponuję, aby nauczyciele musieli się pytać o to, czy mogą napić się kawy lub wyjść za potrzebą, a uczniowie drogą demokratycznego głosowania dojdą do konsensusu.
Może to tylko głupie wychodzenie do toalety, jednak problem leży w tym, że od takich błahych spraw się zaczyna – a potem człowiek dopiero wchodzący w dorosłe życie jest przerażony, bo nie ma kto mu zmienić pieluchy.
0 komentarzy